
Wróć do Pulsu Budownictwa


16.02.2009
Złoty jeszcze nigdy nie był aż tak słaby wobec franka
Za naszym pieniądzem w przepaść idzie giełda. Eksperci nie mają już wątpliwości - rząd natychmiast powinien rzucić rezerwy walutowe na rynek, by ratować złotego. Wczoraj już na początku dnia za franka trzeba było zapłacić 3,20 zł. Najwięcej w historii. Za euro - 4,77 zł. W ciągu dnia kurs jeszcze wzrósł - za wspólną walutę płacono nawet 4,8 zł. Ale procentowo do naszej waluty najbardziej umacniał się dolar, nawet powyżej 4 proc. - do 3,77 zł. Jemu jednak jeszcze daleko do historycznych maksymalnych wycen. - W najbliższych tygodniach za euro będzie trzeba zapłacić nawet 5 zł, za dolara 4, a za franka przynajmniej 3,3 zł - mówi Grzegorz Mielcarek, doradca inwestycyjny z funduszu Investors TFI. - Trudno powiedzieć, gdzie jest teraz dno złotego. Nie da się tego przewidzieć, bo to nie fundamentalna sytuacja w polskiej gospodarce ma wpływ na naszą walutę, a paniczna ucieczka z rynków wschodzących zagranicznych inwestorów - mówi Marcin Mróz, główny ekonomista Fortis Banku. - Problem polega na tym, że inwestorzy, którzy kupowali waluty podczas spadków, by w przyszłości zarobić na ich wzrostach, czyli np. banki inwestycyjne, są teraz bez kapitału. Nie pomogą ani złotemu, ani innym walutom regionu - dodaje.

Autorem artykułu jest:Michał Oksiński
Za naszym pieniądzem w przepaść idzie giełda. Eksperci nie mają już wątpliwości - rząd natychmiast powinien rzucić rezerwy walutowe na rynek, by ratować złotego. Wczoraj już na początku dnia za franka trzeba było zapłacić 3,20 zł. Najwięcej w historii. Za euro - 4,77 zł. W ciągu dnia kurs jeszcze wzrósł - za wspólną walutę płacono nawet 4,8 zł. Ale procentowo do naszej waluty najbardziej umacniał się dolar, nawet powyżej 4 proc. - do 3,77 zł. Jemu jednak jeszcze daleko do historycznych maksymalnych wycen. - W najbliższych tygodniach za euro będzie trzeba zapłacić nawet 5 zł, za dolara 4, a za franka przynajmniej 3,3 zł - mówi Grzegorz Mielcarek, doradca inwestycyjny z funduszu Investors TFI. - Trudno powiedzieć, gdzie jest teraz dno złotego. Nie da się tego przewidzieć, bo to nie fundamentalna sytuacja w polskiej gospodarce ma wpływ na naszą walutę, a paniczna ucieczka z rynków wschodzących zagranicznych inwestorów - mówi Marcin Mróz, główny ekonomista Fortis Banku. - Problem polega na tym, że inwestorzy, którzy kupowali waluty podczas spadków, by w przyszłości zarobić na ich wzrostach, czyli np. banki inwestycyjne, są teraz bez kapitału. Nie pomogą ani złotemu, ani innym walutom regionu - dodaje.
Wróć do Pulsu Budownictwa
Udostępnij artykuł: