Wróć do Pulsu Budownictwa
Zanim ruszy budowa. Jak procedury administracyjne blokują inwestycje w 2025 roku
07.11.2025

Zanim ruszy budowa. Jak procedury administracyjne blokują inwestycje w 2025 roku

Na papierze Polska inwestuje rekordowo. W praktyce – koparki stoją, a wykonawcy liczą miesiące. To nie brak pieniędzy, lecz urzędowych decyzji sprawia, że wiele dużych projektów drogowych i budowlanych pozostaje dziś w zawieszeniu. Choć Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, PKP Polskie Linie Kolejowe i Centralny Port Komunikacyjny mają zabezpieczone środki na inwestycje o łącznej wartości ok. 20 mld zł rocznie, tempo poszczególnych realizacji spowalniają procedury. Według szacunków branży – od otwarcia ofert przetargowych do podpisania umowy mija dziś średnio dziewięć miesięcy. Czas ten wydłużają przede wszystkim odwołania składane do Krajowej Izby Odwoławczej. W pierwszej połowie 2025 r. wpłynęło ponad 3200 spraw – niemal tyle, co w całym 2022 r. W lipcu tego roku na wyznaczenie pierwszego posiedzenia Krajowej Izby Odwoławczej czekało się ok. 36 dni. Ustawa przewiduje 15 dni na rozstrzygnięcie sprawy, ale w praktyce terminy są przekraczane. Środowisko, decyzje, poprawki Drugim hamulcem są decyzje administracyjne – środowiskowe i budowlane. W przypadku dróg i kolei średni czas oczekiwania na decyzję środowiskową sięga ok. 450 dni, a często jest dłuższy. Dla przykładu: dla odcinka S74 Opatów–Nisko wniosek złożono w 2022 r., a DŚU wydano dopiero w październiku tej jesieni (RDOŚ Rzeszów). Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska tłumaczy, że wiele wniosków jest niekompletnych, dlatego urzędy muszą je poprawiać i uzupełniać. Z kolei GDDKiA wskazuje na braki kadrowe w urzędach wojewódzkich i dyrekcjach ochrony środowiska, przez co instytucje te nie nadążają z obsługą dokumentacji. Biurokracja kontra liczby Statystyki jasno pokazują skutki proceduralnych zatorów. Według danych GUS w pierwszej połowie 2025 r. wydano 121,4 tys. pozwoleń na budowę – o 16% mniej niż rok wcześniej. W sektorze publicznym spadki są większe: GDDKiA ogłosiła tylko 10% z planowanych przetargów. Łączna wartość podpisanych kontraktów wyniosła 2,3 mld zł wobec 7 mld zł rok wcześniej. W Krajowej Izbie Odwoławczej i Urzędzie Zamówień Publicznych sytuacja także się komplikuje. Samo przekazanie odwołania z UZP do KIO trwa dziś 20–25 dni, ponieważ większość dokumentów wciąż ma formę nieprzeszukiwalnych skanów. KIO ma nieco ponad 50 członków, choć – jak przyznaje prezes Jan Kuzawiński – potrzeba co najmniej 80–90, by zachować terminowość rozpatrywania spraw. Inwestycje w zawieszeniu Skutki problemów administracyjnych widać nie tylko na drogach. W Chełmie, po 1,5 roku wstrzymania i braku rozstrzygnięć po stronie Agencji Rozwoju Przemysłu, państwowa spółka zrezygnowała z biurowca „Fabryka” – projektu, który miał symbolizować gospodarczą odbudowę miasta. Zamiast nowoczesnego obiektu w miejscu dawnego dworca PKS została tylko ogrodzona „dziura w ziemi” i wiszące nad nią pytanie, co dalej z terenem, w który wpompowano już miliony złotych. Z kolei w północno-wschodniej Polsce, po analizach przyrodniczych, rząd zrezygnował z budowy dwóch dróg ekspresowych – S8 Białystok–Augustów i S16 Białystok–Ełk, które miały przeciąć Biebrzański Park Narodowy. W zamian przewidziano rozbudowę drogi krajowej do 2×2, ale to rozwiązanie oznacza lata opóźnień w połączeniach regionu z resztą kraju. Cyfryzacja i kadry Państwo zapowiada reformy: analizuje podwyższenie opłaty za odwołanie do KIO (dziś to 20 tys. zł niezależnie od wartości kontraktu) oraz pełną cyfryzację obiegu dokumentów UZP–KIO. To ważne, ale niewystarczające. W 2025 r. problemem nie są pieniądze, lecz decyzje – od DŚU po procedury odwoławcze – oraz brak ludzi, który hamuje pracę. Dopóki nie przybędzie etatów i nie zadziała cyfryzacja, administracja pozostanie najwolniejszym elementem procesu inwestycyjnego, a miliardy złotych będą czekały w urzędowych segregatorach.
Zdjęcie Paulina Krygier
Autorem artykułu jest:Paulina Krygier
Na papierze Polska inwestuje rekordowo. W praktyce – koparki stoją, a wykonawcy liczą miesiące. To nie brak pieniędzy, lecz urzędowych decyzji sprawia, że wiele dużych projektów drogowych i budowlanych pozostaje dziś w zawieszeniu.
Choć Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, PKP Polskie Linie Kolejowe i Centralny Port Komunikacyjny mają zabezpieczone środki na inwestycje o łącznej wartości ok. 20 mld zł rocznie, tempo poszczególnych realizacji spowalniają procedury.
Według szacunków branży – od otwarcia ofert przetargowych do podpisania umowy mija dziś średnio dziewięć miesięcy. Czas ten wydłużają przede wszystkim odwołania składane do Krajowej Izby Odwoławczej. W pierwszej połowie 2025 r. wpłynęło ponad 3200 spraw – niemal tyle, co w całym 2022 r. W lipcu tego roku na wyznaczenie pierwszego posiedzenia Krajowej Izby Odwoławczej czekało się ok. 36 dni. Ustawa przewiduje 15 dni na rozstrzygnięcie sprawy, ale w praktyce terminy są przekraczane.
Środowisko, decyzje, poprawki
Drugim hamulcem są decyzje administracyjne – środowiskowe i budowlane. W przypadku dróg i kolei średni czas oczekiwania na decyzję środowiskową sięga ok. 450 dni, a często jest dłuższy. Dla przykładu: dla odcinka S74 Opatów–Nisko wniosek złożono w 2022 r., a DŚU wydano dopiero w październiku tej jesieni (RDOŚ Rzeszów).
Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska tłumaczy, że wiele wniosków jest niekompletnych, dlatego urzędy muszą je poprawiać i uzupełniać. Z kolei GDDKiA wskazuje na braki kadrowe w urzędach wojewódzkich i dyrekcjach ochrony środowiska, przez co instytucje te nie nadążają z obsługą dokumentacji.

GDDKiA wskazuje na braki kadrowe w urzędach wojewódzkich i dyrekcjach ochrony środowiska, przez co instytucje te nie nadążają z obsługą dokumentacji.

Biurokracja kontra liczby
Statystyki jasno pokazują skutki proceduralnych zatorów. Według danych GUS w pierwszej połowie 2025 r. wydano 121,4 tys. pozwoleń na budowę – o 16% mniej niż rok wcześniej. W sektorze publicznym spadki są większe: GDDKiA ogłosiła tylko 10% z planowanych przetargów. Łączna wartość podpisanych kontraktów wyniosła 2,3 mld zł wobec 7 mld zł rok wcześniej.
W Krajowej Izbie Odwoławczej i Urzędzie Zamówień Publicznych sytuacja także się komplikuje. Samo przekazanie odwołania z UZP do KIO trwa dziś 20–25 dni, ponieważ większość dokumentów wciąż ma formę nieprzeszukiwalnych skanów. KIO ma nieco ponad 50 członków, choć – jak przyznaje prezes Jan Kuzawiński – potrzeba co najmniej 80–90, by zachować terminowość rozpatrywania spraw.
Upsell background

Chcesz uzyskać pełen dostęp do informacji o inwestycjach i zleceniach z całej Polski?

Inwestycje w zawieszeniu
Skutki problemów administracyjnych widać nie tylko na drogach. W Chełmie, po 1,5 roku wstrzymania i braku rozstrzygnięć po stronie Agencji Rozwoju Przemysłu, państwowa spółka zrezygnowała z biurowca „Fabryka” – projektu, który miał symbolizować gospodarczą odbudowę miasta. Zamiast nowoczesnego obiektu w miejscu dawnego dworca PKS została tylko ogrodzona „dziura w ziemi” i wiszące nad nią pytanie, co dalej z terenem, w który wpompowano już miliony złotych.
Z kolei w północno-wschodniej Polsce, po analizach przyrodniczych, rząd zrezygnował z budowy dwóch dróg ekspresowych – S8 Białystok–Augustów i S16 Białystok–Ełk, które miały przeciąć Biebrzański Park Narodowy. W zamian przewidziano rozbudowę drogi krajowej do 2×2, ale to rozwiązanie oznacza lata opóźnień w połączeniach regionu z resztą kraju.
Cyfryzacja i kadry
Państwo zapowiada reformy: analizuje podwyższenie opłaty za odwołanie do KIO (dziś to 20 tys. zł niezależnie od wartości kontraktu) oraz pełną cyfryzację obiegu dokumentów UZP–KIO. To ważne, ale niewystarczające. W 2025 r. problemem nie są pieniądze, lecz decyzje – od DŚU po procedury odwoławcze – oraz brak ludzi, który hamuje pracę. Dopóki nie przybędzie etatów i nie zadziała cyfryzacja, administracja pozostanie najwolniejszym elementem procesu inwestycyjnego, a miliardy złotych będą czekały w urzędowych segregatorach.
Wróć do Pulsu Budownictwa
Udostępnij artykuł: