Worker
Wróć do Pulsu Budownictwa
Poznań jest rynkiem szczególnym (o oczekiwaniach, perspektywach rozwoju i problemach na rynku nieruchomości w stolicy Wielkopolski mówi Jacek Cenkiel, Prezes  UWI Inwestycje S.A.)
06.07.2010

Poznań jest rynkiem szczególnym (o oczekiwaniach, perspektywach rozwoju i problemach na rynku nieruchomości w stolicy Wielkopolski mówi Jacek Cenkiel, Prezes UWI Inwestycje S.A.)

W moim przekonaniu terenów pod budownictwo mieszkaniowe w Poznaniu nie brakuje. Problemem są procedury na etapie przygotowania inwestycji, które przeciągają się latami. Paradoksem jest, że kolejne zmiany w obszarze prawa, wprowadzane pod hasłem usprawniania, coraz bardziej je komplikują. Na to nakłada się mentalność otoczenia. Prawie każda nowa inwestycja jest przez bliższe i dalsze otoczenie przyjmowana jako dopust boży, co oznacza, że wszystkie chwyty są dozwolone, aby do niej nie dopuścić – mówi Jacek Cenkiel, Prezes UWI Inwestycje S.A. Magda Wójcicka (Kompas inwestycji): Firma UWI Inwestycje istnieje od 1992 roku. Co od tego czasu zmieniło się na poznańskim rynku nieruchomości? Jacek Cenkiel (Prezes UWI Inwestycje S.A.): Po stronie zapotrzebowania na mieszkania – nic. Nadal mamy do czynienia z sytuacją, w której popyt teoretyczny na mieszkania jest nieograniczony, natomiast realny mocno przycinany możliwościami finansowymi nabywców, zderzającymi się z kosztami budowy mieszkań. Po stronie wykonawczej różnice są ogromne. Zniknęło dominujące jeszcze przed osiemnastoma laty budownictwo spółdzielcze (bo to co niektóre spółdzielnie mieszkaniowe dziś oferują jest już czystym wytworem deweloperskim) i zwielokrotniła się liczba deweloperów działających w Poznaniu. Wtedy – pamiętam – było nas trzech: Ataner, Trust i UWI. Zmieniła się też struktura finansowania. W latach dziewięćdziesiątych dominowały transakcje gotówkowe, dzisiaj kredyt hipoteczny. MW: A czy poznaniacy zmienili swoje preferencje co do powierzchni mieszkań, rozkładu czy funkcjonalności? JC: Zdecydowanie nie. Poznań jest szczególnym rynkiem. Przede wszystkim jest to prawie w całości rynek wewnętrzny – nabywcami są osoby związane z Poznaniem, a więc też przejawiające poznańskie widzenie rzeczywistości. Mieszkanie musi być funkcjonalne, niedrogie w utrzymaniu, czyli jak najmniejszym kosztem zaspakajające potrzeby nabywcy. Stąd dominują mieszkania dwu-, trzypokojowe z dającą się dobrze zagospodarować kuchnią i łazienką. Ekscesy w stylu apartamentowców są poznaniakom raczej obce i popyt na mieszkania z tzw. „górnej półki” jest dość ograniczony. MW: Kilka lat temu jako pierwsi w Polsce zaproponowali Państwo mieszkania w tzw. willach miejskich. Czy tego typu realizacje cieszyły i cieszą się zainteresowaniem kupców? JC: Rzeczywiście – byliśmy pierwsi, którzy zaproponowali takie rozwiązanie w Poznaniu. Wynikało ono z oceny walorów konkretnych lokalizacji. Niewielkie działki, w ciekawych punktach miasta i kameralnej zabudowie sąsiedztwa uznaliśmy za idealne miejsce dla równie niewielkich, około 10-mieszkaniowych, a często i mniejszych obiektów nawiązujących charakterem do otoczenia. Do tego dobra architektura i standard wykończenia. Takie obiekty zrealizowaliśmy np. przy ul. Urbanowskiej, Nad Wierzbakiem i Drodze Dębińskiej. MW: Ostatnia tego typu inwestycją była Willa Warta. Czy wszystkie mieszkania zrealizowane w ramach tego projektu zostały już sprzedane? JC: W tej chwili sprzedajemy już ostatnie mieszkania i to o dziwo bez spektakularnych akcji marketingowych. Po prostu te mieszkania są warte swojej ceny i klienci to potwierdzają. MW: Jesienią rozpoczęli Państwo realizację Osiedla Stefana Batorego. Na jakim etapie jest w tej chwili ta inwestycja? JC: Pierwszy etap kończymy w tym roku, drugi w lipcu 2011. Wykonawcą jest współpracująca z nami doświadczona firma wykonawcza Pekabud-Morasko, a więc niespodzianek być nie może. Terminy będą dotrzymane, jakość gwarantowana. MW: Obszar, na którym powstaje jest już właściwie wyeksploatowany przez deweloperów. Jak wygląda bank gruntów miasta – czy nadal jest atrakcyjny? JC: W moim przekonaniu terenów pod budownictwo mieszkaniowe w Poznaniu nie brakuje. Problemem są procedury na etapie przygotowania inwestycji, które przeciągają się latami. Paradoksem jest, że kolejne zmiany w obszarze prawa, wprowadzane pod hasłem usprawniania, coraz bardziej je komplikują. Na to nakłada się mentalność otoczenia. Prawie każda nowa inwestycja jest przez bliższe i dalsze otoczenie przyjmowana jako dopust boży, co oznacza, że wszystkie chwyty są dozwolone, aby do niej nie dopuścić. Oczywiście nie bez winy są tu sami inwestorzy, ale osobiście pozostaję optymistą i uważam, że zasada złotego środka jest do osiągnięcia. Mają swoje prawa do określonych oczekiwań (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku) już mieszkający, ale należy też widzieć tych, którzy niekoniecznie chcą zamieszkać w „urokliwych” miejscach starej Wildy, Jeżyc, czy też na podmiejskich polach. Ostatnio wiele mówi się o wyludnieniu Poznania. Proszę spojrzeć na ofertę deweloperów i obiektywnie ocenić ją pod względem lokalizacji, a odpowiedzi nasuwają się same. MW: Nie zamierzają Państwo realizować innego typu obiektów, na przykład usługowych czy handlowych? JC: Mamy na swoim koncie jeden obiekt biurowy. Teraz przymierzamy się do podobnego na Chwaliszewie, w miejscu wcześniej planowanej inwestycji mieszkaniowej. Zmiana planów wynikła z prostego faktu: w sąsiedztwie powstało już tyle budynków mieszkalnych, że kolejny byłby po prostu nieporozumieniem ekonomicznym. Dziękuję za rozmowę.
Zdjęcie Michał Oksiński
Autorem artykułu jest:Michał Oksiński
W moim przekonaniu terenów pod budownictwo mieszkaniowe w Poznaniu nie brakuje. Problemem są procedury na etapie przygotowania inwestycji, które przeciągają się latami. Paradoksem jest, że kolejne zmiany w obszarze prawa, wprowadzane pod hasłem usprawniania, coraz bardziej je komplikują. Na to nakłada się mentalność otoczenia. Prawie każda nowa inwestycja jest przez bliższe i dalsze otoczenie przyjmowana jako dopust boży, co oznacza, że wszystkie chwyty są dozwolone, aby do niej nie dopuścić – mówi Jacek Cenkiel, Prezes UWI Inwestycje S.A.
Magda Wójcicka (Kompas inwestycji): Firma UWI Inwestycje istnieje od 1992 roku. Co od tego czasu zmieniło się na poznańskim rynku nieruchomości?
Jacek Cenkiel (Prezes UWI Inwestycje S.A.): Po stronie zapotrzebowania na mieszkania – nic. Nadal mamy do czynienia z sytuacją, w której popyt teoretyczny na mieszkania jest nieograniczony, natomiast realny mocno przycinany możliwościami finansowymi nabywców, zderzającymi się z kosztami budowy mieszkań.
Po stronie wykonawczej różnice są ogromne. Zniknęło dominujące jeszcze przed osiemnastoma laty budownictwo spółdzielcze (bo to co niektóre spółdzielnie mieszkaniowe dziś oferują jest już czystym wytworem deweloperskim) i zwielokrotniła się liczba deweloperów działających w Poznaniu. Wtedy – pamiętam – było nas trzech: Ataner, Trust i UWI. Zmieniła się też struktura finansowania. W latach dziewięćdziesiątych dominowały transakcje gotówkowe, dzisiaj kredyt hipoteczny.
MW: A czy poznaniacy zmienili swoje preferencje co do powierzchni mieszkań, rozkładu czy funkcjonalności?
JC: Zdecydowanie nie. Poznań jest szczególnym rynkiem. Przede wszystkim jest to prawie w całości rynek wewnętrzny – nabywcami są osoby związane z Poznaniem, a więc też przejawiające poznańskie widzenie rzeczywistości. Mieszkanie musi być funkcjonalne, niedrogie w utrzymaniu, czyli jak najmniejszym kosztem zaspakajające potrzeby nabywcy. Stąd dominują mieszkania dwu-, trzypokojowe z dającą się dobrze zagospodarować kuchnią i łazienką. Ekscesy w stylu apartamentowców są poznaniakom raczej obce i popyt na mieszkania z tzw. „górnej półki” jest dość ograniczony.
MW: Kilka lat temu jako pierwsi w Polsce zaproponowali Państwo mieszkania w tzw. willach miejskich. Czy tego typu realizacje cieszyły i cieszą się zainteresowaniem kupców?
JC: Rzeczywiście – byliśmy pierwsi, którzy zaproponowali takie rozwiązanie w Poznaniu. Wynikało ono z oceny walorów konkretnych lokalizacji. Niewielkie działki, w ciekawych punktach miasta i kameralnej zabudowie sąsiedztwa uznaliśmy za idealne miejsce dla równie niewielkich, około 10-mieszkaniowych, a często i mniejszych obiektów nawiązujących charakterem do otoczenia. Do tego dobra architektura i standard wykończenia. Takie obiekty zrealizowaliśmy np. przy ul. Urbanowskiej, Nad Wierzbakiem i Drodze Dębińskiej.
MW: Ostatnia tego typu inwestycją była Willa Warta. Czy wszystkie mieszkania zrealizowane w ramach tego projektu zostały już sprzedane?
JC: W tej chwili sprzedajemy już ostatnie mieszkania i to o dziwo bez spektakularnych akcji marketingowych. Po prostu te mieszkania są warte swojej ceny i klienci to potwierdzają.
MW: Jesienią rozpoczęli Państwo realizację Osiedla Stefana Batorego. Na jakim etapie jest w tej chwili ta inwestycja?
JC: Pierwszy etap kończymy w tym roku, drugi w lipcu 2011. Wykonawcą jest współpracująca z nami doświadczona firma wykonawcza Pekabud-Morasko, a więc niespodzianek być nie może. Terminy będą dotrzymane, jakość gwarantowana.
MW: Obszar, na którym powstaje jest już właściwie wyeksploatowany przez deweloperów. Jak wygląda bank gruntów miasta – czy nadal jest atrakcyjny?
JC: W moim przekonaniu terenów pod budownictwo mieszkaniowe w Poznaniu nie brakuje. Problemem są procedury na etapie przygotowania inwestycji, które przeciągają się latami. Paradoksem jest, że kolejne zmiany w obszarze prawa, wprowadzane pod hasłem usprawniania, coraz bardziej je komplikują. Na to nakłada się mentalność otoczenia. Prawie każda nowa inwestycja jest przez bliższe i dalsze otoczenie przyjmowana jako dopust boży, co oznacza, że wszystkie chwyty są dozwolone, aby do niej nie dopuścić. Oczywiście nie bez winy są tu sami inwestorzy, ale osobiście pozostaję optymistą i uważam, że zasada złotego środka jest do osiągnięcia. Mają swoje prawa do określonych oczekiwań (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku) już mieszkający, ale należy też widzieć tych, którzy niekoniecznie chcą zamieszkać w „urokliwych” miejscach starej Wildy, Jeżyc, czy też na podmiejskich polach. Ostatnio wiele mówi się o wyludnieniu Poznania. Proszę spojrzeć na ofertę deweloperów i obiektywnie ocenić ją pod względem lokalizacji, a odpowiedzi nasuwają się same.
MW: Nie zamierzają Państwo realizować innego typu obiektów, na przykład usługowych czy handlowych?
JC: Mamy na swoim koncie jeden obiekt biurowy. Teraz przymierzamy się do podobnego na Chwaliszewie, w miejscu wcześniej planowanej inwestycji mieszkaniowej. Zmiana planów wynikła z prostego faktu: w sąsiedztwie powstało już tyle budynków mieszkalnych, że kolejny byłby po prostu nieporozumieniem ekonomicznym.
Dziękuję za rozmowę.
Wróć do Pulsu Budownictwa
Udostępnij artykuł: